Szanowny czytelniku

25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.

Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.

Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.

Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)

Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych

Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.

Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.

Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności



ZGADZAM SIĘ
„Car Samozwaniec” i morze krwi w politycznej rzeźni
Autor: Grzegorz Żurawiński (@kt) - 2015-09-04 09:44:14
Najnowsza realizacja legnickiego teatru dowodzi, że Jacek Głomb to polityczne zwierzę. . Sztuka ocieka krwią, wali w pysk, chlasta po oczach i uszach bez znieczulenia.
Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama

Car Samozwaniec - Foto: LS(lca.pl)
Najnowsza realizacja legnickiego teatru dowodzi, że Jacek Głomb to polityczne zwierzę. Premiera wygrzebanej z zapomnienia sztuki Adolfa Nowaczyńskiego „Car Samozwaniec, czyli polskie na Moskwie gody” to mocna rzecz o bebechach polityki równie brutalnej i bezwzględnej dziś, jak i w początkach XVII wieku, z których czerpie scenariuszową historię. Sztuka ocieka krwią, wali w pysk, chlasta po oczach i uszach bez znieczulenia.

Opowieść o pierwszej dymitriadzie, gdy polska magneteria wykorzystała polityczny zamęt i słabość Rosji do zbrojnej interwencji i obalenia cara Borysa Godunowa, by osadzić na moskiewskim tronie wychowanego na polskim dworze młodzieńca podającego się za syna Iwana Groźnego, reżyser odarł z historycznego kostiumu. Na legnickiej Scenie na Nowym Świecie wykreował ponadczasowy świat rzeźni. Zarówno tej jak najbardziej dosłownej, jak i metaforycznej. Całość tej politycznej opowieści o kulisach polityki, której domeną są intrygi, spiski, zdrada, podstęp, żądza władzy i chciwość, wręcz bezlitośnie spływa krwią. To jatka, z której kto przeżyje i tak będzie umoczony.

Umowność tej historii o polsko-ruskim konflikcie, który na wieki wpisał się w arcytrudne relacje z naszym wschodnim sąsiadem, podkreśla zarówno scenografia (znajdziemy się w obitej ocynkowaną blachą przemysłowej rzeźni, a dyndające haki czekać będą jedynie na wypełnienia swojej docelowej misji), jak i kostium (rzeźnickie skórzane fartuchy, brązowe dla polskich panów, czarne dla rosyjskich bojarów) oraz rekwizyty (zbrojni wyposażeni są w rzeźnickie topory, tasaki i noże). Akcja, która w zasadniczej warstwie toczy się w kremlowskich komnatach, może przebiegać gdziekolwiek. W dowolnym miejscu i czasie, wszędzie tam, gdzie trwa niemal plemienna wojna wszystkich ze wszystkimi o wpływy, władzę, pieniądze i kobiety.

Każdorazowo, gdy otwierają się wielkie metalowe wrota i przy granej na żywo agresywnej muzyce Kormoranów na scenę wkraczają bohaterowie tej mrocznej opowieści, oczyma wyobraźni widziałem scenę znaną z setek telewizyjnych przekazów, gdy przez złote drzwi prowadzące do Sali Aleksandryjskiej Kremla wchodzi pan i władca jak najbardziej współczesny, a z głośnika płynie wiernopoddańcza zapowiedź, że oto wkracza on – Władimir Władimirowicz Putin.

Zgodnie z reżyserską zapowiedzią, ale też z oryginałem dramatu Nowaczyńskiego, zgrabnie przystrzyżonym przez Roberta Urbańskiego na kształt dynamicznego politycznego thrillera, wszyscy w tej opowieści solidnie i po równo dostają po łbie – zarówno napędzani żądzą wojennych łupów polscy okupanci Kremla, którzy z poczuciem wyższości pogardzają jego gospodarzami, jak i odrzucający modernizacyjną szansę, wiernopoddańczy i nawykli do absolutyzmu spod buta i knuta oraz pogrążeni w morderczych spiskach rosyjscy magnaci. Finał jest w tej sytuacji tragicznie przewidywalny. Jeśli ktoś w tej opowieści odnajdzie nasze polskie odniesienia i współczesne nam polityczne boje oraz podział i wielkie społeczne pęknięcie na frakcje liberalno-modernizacyjną i klerykalno-konserwatywną, na niepowodzenie popisowego projektu politycznego, będzie miał do tego prawo i sceniczne uzasadnienie. Gdy widz zauważy przemożną rolę instytucji kościoła (w spektaklu prawosławnej cerkwi), jako uczestnika gry o wpływy i bezwzględnego politycznego gracza, też będzie miał ku temu powody.

Bezbłędnym, choć nie pozbawionym reżyserskiego ryzyka, wręcz intuicyjnym, ale też zaplanowanym z premedytacją strzałem było obsadzenie w roli Samozwańca debiutanta Alberta Pyśka. Ten reżyserski zabieg Jacka Głomba znany jest już legnickim teatromanom. Nie mniejszym wyzwaniem było przecież obsadzenie przed laty, w roli Hamleta, wychowanka legnickiego Klubu Gońca Teatralnego, Tomasza Kota. Ryzyko bezspornie się opłaciło. Tym razem może być podobnie. Najmłodszy w legnickim zespole aktorskim, to rówieśnik odgrywanej postaci. Dla odbioru przekazu, płynącego ze sceny, ma to kapitalne, wzmacniające autentyzm znaczenie. Nie dziwi zatem, że młodzieniec z carską koroną szybko traci poczucie realiów, zachłyśnięty władzą, która jest jak afrodyzjak. Seks, dragi i rock and roll – chciałoby się powiedzieć. Kobiety, które same pchają się w ramiona władcy, są jak jadowite żmije zza kulis pociągające za sznurki. Wychowany w łacińskiej kulturze polskich dworów magnackich uzurpator, wyniesiony do władzy na polskich szablach, to archetyp polityka, który na dziejowej scenie pojawia się za wcześnie, nie trafia we właściwy dla siebie czas.

Jest w tym spektaklu scena zapierająca dech w piersiach. Zaszlachtowany Dymitr, to koniec polskiego snu o panowaniu na Kremlu. Gdy jednak widzimy i słyszymy Wasyla Szujskiego, w przejmującym i kapitalnym wykonaniu Pawła Wolaka, to wieje grozą. Na scenę wchodzi bowiem nowy władca Rosji i postać, która nie zapomni dawnych prześladować i upokorzeń. Praprzodek Józefa Wissarionowicza Stalina. Siedemnaście lat temu oglądaliśmy nie mniej politycznego „Koriolana” – duetu Kopka i Głomb.

Deja vu w teatralnych ruinach było nieuniknione. Bo polityczne prawidła są niezmienne. Nawet wtedy, gdy w ustach są wielkie słowa o obalaniu tyranów, niesieniu cywilizacji i demokracji, to i tak w kulisach będzie walka o władzę, kiedyś także o złoto w brzęczącej monecie, dziś (to znany nam przykład) o panowanie nad arabską ropą.

Na wypełnionej do ostatniego miejsca premierowej widowni, ewidentnie zaciekawionej nową produkcją teamu Modrzejewskiej, widzieliśmy wielu ludzi polskiej sceny. Wśród nich byli: Lech Raczak, Robert Czechowski, Piotr Tetlak, Alina Moś-Kerger, Przemysław Bluszcz (brawa na wejście!), ksiądz Waldemar Sondka i Beata Pawłowicz. Był też nieoczekiwany gość specjalny – nietoperz fruwający w trakcie przedstawienia nad głowami aktorów i widzów.

– To ważny dla nas i dla mnie osobiście sceniczny projekt. Mocno społeczny i polityczny. Marzenie, by wrócić do świata przedstawionego w „Koriolanie” tkwiło we mnie od zawsze. Teatr, to takie miejsce, w którym warto mieć marzenia. Warto też stawiać sobie i innym wyzwania. Także młodym aktorom. To niezmienny nasz charakter pisma – mówił na popremierowym spotkaniu Jacek Głomb.

W Legnicy powstał dotkliwie mocny spektakl teatru polityki. Polecam. Szansa już w najbiższy weekend - 5 i 6 września.

Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama - sponsor działu


Artykuły powiązane
Pozostałe informacje
REKLAMA
REKLAMA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gazeta LCA.pl

Warning: readdir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 152

Warning: closedir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 157

Warning: rsort() expects parameter 1 to be array, null given in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 159
 

Copyright - 2001- 2024 - Legnica - Grupa portali LCA.pl. Wszystkie prawa zastrzezone. Korzystanie z portalu oznacza akceptacje Zasad korzstania z serwisu
Lca.pl napędzają profesjonalne serwery hostings.pl

T: 1,223s - V: A0.99 - C: 0 - D: 02.26.2024 10:27:40