REKLAMA
Lca.pl » Kulturalia » Teatr

2017-02-14 09:57:12 - Autor: Grzegorz Żurawiński (@kt)
Po premierze „Makbeta”: Danse macabre
Legnicki „Makbet” postawiony przez Lecha Raczaka jest zaskakująco wierny literackiemu oryginałowi sprzed ponad 400 lat. Trup w pełnej obłudy, zdrady i fałszu drodze do tronu ściele się gęsto. Kara jest zatem nieunikniona.
REKLAMA


Makbet
Foto: WP(lca.pl)
Zbrodnicze małżeństwo popada w szaleństwo i kończy marnie. Reżyser pozostawia nas jednak w zaskakującym poczuciu niepokoju, czy krwawy i słuszny odwet w świecie odartym z zasad nie stanie się wstępem do czegoś znacznie gorszego, choć jeszcze nierozpoznanego.

Darujmy sobie fabułę opowieści o wiernym słudze króla i dzielnym rycerzu Makbecie, którego ambitna i bezwzględna żona - niczym biblijna Ewa podająca Adamowi zakazany owoc – sprowadza na drogę śmiertelnego grzechu, z której nie ma już odwrotu.

Ostatecznie „Makbet” to klasyka klasyki, szkolna lektura i najczęściej wystawiana, na dziesiątki sposobów adaptowana i interpretowana tragedia Szekspira. Jej wyjątkowość polega na tym, że jest jak zawsze aktualny przepis kulinarny na wszystkim znane danie, którego ostateczny smak i zapach zależy od kucharza i czasami bardzo drobnych dodatków: przypraw, a czasami tylko szczypty soli i pieprzu.

A na koniec od naszego apetytu i wrażliwości kubków smakowych. Geniusz Szekspira polega bowiem na tym, że – jak napisał onegdaj najwybitniejszy chyba polski znawca jego dzieła Jan Kott - „każda epoka znajduje w nim to, czego sama szuka i co sama chce zobaczyć”. Można nawet zaryzykować tezę, że każdy widz w „Makbecie” dojrzy co innego, choćby patrzył na tę samą inscenizację.

Niełatwo jest zrozumieć motywy bezdzietnego Makbeta, które mężnego wojownika wiodą do królobójstwa i serii zbrodni. Wiara w przeznaczenie i ułuda nieśmiertelności? Jako władca dynastii nie stworzy. Łatwiej pojąć jego żonę, dla której korona może być ostatnią nadzieją na wypełnienie życiowej pustki, a może nawet powrotu do roli kochanki męża. Jeśli przyjąć, że władza jest afrodyzjakiem.

W rolach zbrodniczej pary małżonków, których związek wydaje się wypalony, Raczak osadził aktorski duet Rafał Cieluch-Magda Skiba. Jak się wydaje nieprzypadkowo. Szekspirowskich, choć nieortodoksyjnych kochanków, jako Romeo i Julia, oboje grali wcześniej u Jacka Głomba. Zbrodnia także już ich scenicznie łączyła. I to u Raczaka właśnie w rolach Marata i jego zabójczyni Karoliny Corday („Marat/Sade”).

Tym razem Lady Makbet przyjdzie manipulować chwiejnym mężem, by choć na chwilę osiągnąć ekstazę Nicka i Mallory z „Urodzonych morderców”. Bez skutku, bo jak powie jedna z Wiedźm: „Nie, nic się w życiu na lepsze nie zmienia, jeśli nie cieszą spełnione marzenia”. Ceną za to niespełnienie będzie obłęd i śmierć w samotności. Aktorka z wyczuciem oddała bezbrzeżny tragizm tej mrocznej postaci.

Centralnym elementem scenografii (Bohdan Cieślak) legnickiego przedstawienia jest wielka brama. To więcej niż wejście do zamku Makbeta. To granica światów: ludzi i demonów, życia i śmierci, dobra i zła, cnoty i rozpusty. Piekielnych wrót strzeże rubaszna Odźwierna (Anita Poddębniak) wyraźnie zaskoczona skalą ludzkich występków. Świat wyzuty z zasad, przez który przetacza się orgiastyczna fala zbrodni i szaleństwa, nie potrzebuje jednak Belzebuba i kotłów ze smołą. Sam z wolna staje się piekłem.

Czegoż tu zatem strzec? Nawet seksowne Wiedźmy (fantastyczne trio: Gabriela Fabian, Ewa Galusińska, Małgorzata Urbańska) stają się w nim nie tyle wieszczkami i strażniczkami przeznaczenia, ale symbolem moralnego upadku, gdy splatają się ze zbrodniarzami w erotycznym danse macabre (Tomasz Dajewski) na grobach ofiar. Od początku zresztą te nadzwyczaj współczesne Mojry grają tu pierwsze skrzypce wprawiając świat spektaklu w dygot i niepokój. Także dźwiękami (Jacek Hałas) dobywanymi ze strun, które w każdej chwili mogą zerwać niczym nić życia.

Kostiumy (Natalia Kołodziej), jak i tatuaże bohaterów tej tragedii sygnalizują, że opowieść może mieć i swoje współczesne konteksty. Gdy w finale tej historii armia wiedziona przez starszego syna (Hubert Kułacz) zamordowanego króla (Bogdan Grzeszczak) i ocalałych z pogromu żołnierzy dowodzonych przez Macduffa (Robert Gulaczyk) wkracza do zamku Makbeta, to zatyka swoje sztandary i maszeruje niczym falangiści ONR albo podobni im spod znaku Blood and Honour, czy innej Białej Siły.

Odwet na Makbecie staje się oczywisty. Poprzedzająca go przepowiednia Wiedźmy będzie jednak więcej, niż niepokojąca: „Co zaczęła zbrodnia, umocnią nowe zbrodni dzieła”. Jeszcze większy niepokój wzbudzą słowa Makbeta, który po śmierć ruszy z okrzykiem „Niech ginie świat”. Mocna scena, bo w ustach władcy-królobójcy brzmi to groźnie.

Zawiedzie się jednak ten, kto będzie w legnickim spektaklu Raczaka szukał prostego komentarza politycznego do polskiego tu i teraz, a może nawet rozwinięcia jego wcześniejszego „Spisku smoleńskiego”, było nie było opowieści o tworzeniu mitu założycielskiego formacji na trupach wyrębującej ścieżkę do władzy. Legnicki „Makbet” niesie zdecydowanie bardziej uniwersalne przesłanie o nadchodzącym końcu świata, którego spoiwem były autorytety i zasady politycznej poprawności.

A także pewność, co do podstawowego kanonu zasad, które przez kilkadziesiąt lat chroniły ludzkość przed szaleństwem prowadzącym do nowej masakry w globalnej skali. Konflikty nabrzmiewają. Rośnie rzesza sfrustrowanych i żyjących w poczuciu krzywdy. Realnej i urojonej, ale skłaniającej do odwetu. Paliwo już zatem jest. Detonator się znajdzie. Piromanów nie brakuje. Tylko saperów nie widać.

Premierowy spektakl, który odbył się w sobotni wieczór 11 lutego na legnickiej Scenie Gadzickiego, publiczność nagrodziła oklaskami na stojąco, a dyskusje o przedstawieniu trwały jeszcze długo po jego zakończeniu. Niepokój został zasiany. Było o czym rozmawiać, gdy świat zmierza w nieznane.

Powiedzieli po premierze:

Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej: - Gdy Lech Raczak pracuje w Legnicy to zawsze są to ważne spotkania. To taki jego drugi dom, w którym od kilkunastu lat proponuje nam swój własny świat. Cieszę się, że robi to właśnie u nas, bo – moim zdaniem – właśnie tu zrobił swoje najlepsze spektakle. To mój mistrz, a mistrzów mam niewielu. To już siódmy Szekspir w naszym teatrze w ostatnich latach, ale dla Lecha – co bardzo mnie zaskoczyło – pierwszy w jego karierze, w której zrobił już ponad 70. spektakli.

Lech Raczak, reżyser: - Faktycznie w Legnicy czuję się jak w domu i wśród przyjaciół, których twarze doskonale już rozpoznaję. To jest piękne, że jest taki Teatr Modrzejewskiej. Aż głupio mi to powiedzieć, że pracuję z trudnym, ale najlepszym zespołem aktorskim w Polsce. Dziękuję za wsparcie ludziom teatralnej techniki tym bardziej, że zauważyłem ogromną zmianę generacyjną w tym zespole.

Byłeś świadkiem ciekawego wydarzenia? Opisz je i podziel się swoją wiedzą z innymi. Nakręciłeś film, lub zrobiłeś zdjęcie? Przyślij do nas, niech legniczanie zobaczą to, czego byłeś świadkiem.
500 197 963 – zadzwoń do nas lub wyślij sms-a, mms-a.
Zdjęcia i filmy Waszego autorstwa wysyłać można także na adres kontakt@lca.pl

Podziel się:

Brak komentarzy. Dodaj swój komentarz
REKLAMA
PRZECZYTAJ TAKŻE
Legnica -
Eliminacje rejonowe 69. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego
Legnica -
„Ballada o Zakaczawiu” dziś wieczorem w Teatrze Telewizji
Legnica -
69. Ogólnopolski Konkurs Recytatorski
Legnica -
„Przywróćmy zamek Legnicy!” W czwartek debata
REKLAMA
Legnica -
Teatr charytatywnie dla dzieci z hospicjum „Formuła Dobra”
Legnica -
Teatr zaprasza na finisaż wystawy „Nieznany Grotowski”
Legnica -
Rozpoczęły się zapisy do 69. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego
Legnica -
Joanna Gonschorek odchodzi z Teatru Modrzejewskiej. Nie mówi „żegnaj”
Legnica -
Lutowy repertuar Teatru im. Heleny Modrzejewskiej na luty 2024 roku
Legnica -
Spotkanie z laureatem Nagrody Nike 2021
PORTAL LCA.PL
O firmie | Praca | Kontakt | Regulamin
59-220 Legnica, Wjazdowa 6
tel: +48 500 197 963
e-mail: redakcja@lca.pl