Główną postacią sztuki jest 55.letni Zbigniew (Bogdan Grzeszczak). To klasyczny typ rozbitka po PRL-u, jeden z charyzmatycznych strajkowych liderów pierwszej Solidarności, który w okresie transformacji ustrojowej ubiegłego wieku nie szukał profitów nowej władzy, lecz starał się ocalić własny etos, godność i padające jak muchy dolnośląskie zakłady włókiennicze. Dziś to zgorzkniały alkoholik, człowiek wycofany, żyjący wspomnieniami i sypiący cytatami z ulubionych „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haszka.
O jego akceptację i zaangażowanie, toczy się spór między zwolennikami i przeciwnikami obecnej władzy. Każda ze stron przekonuje: „To my jesteśmy Polską!”. Pełnym bezradności okrzykom „Tu jest Polska uśmiechnięta!” towarzyszą marsze z pochodniami i hasło „Precz z komuną!” oraz przekonanie, że sposobem na utrzymanie zdobytej władzy będzie „tuningowanie” zarówno konstytucji, jak i wyborów. Jest też element love story. Zbigniew rozpaczliwie zakocha się bowiem w dwudziestoletniej Alicji (gościnnie studentka wrocławskiej PWST i współautorka scenariusza Emila Piech), która podejmie się zadania uwiedzenia rozbitka na prośbę swoich politycznych przyjaciół.
„Wojcieszek wraca po sześciu latach do teatru, by na legnickiej scenie odpowiedzieć na pytanie, które wielu sobie dziś zadaje: co zrobić, żeby Polska nie zamieniła się w piekło na ziemi. "Hymn narodowy" to odpowiedź bardzo w stylu autora: mieszanka publicystyki, kabaretu, rysowanych grubą kreską postaci i love story, z ulubionym, niemodnym happy endem w finale. Na pierwszy plan wybijają się wywołane przez jasnowidza demony, odpowiedzialne za przyszłą, prorokowaną rewolucję, wojnę albo rozpad. Po styropianie (jednocześnie scenografia i rekwizyty) biega więc Krystyna Pawłowicz, szczując na "pedałów", Antoni Macierewicz onanizuje się do dźwięków z kokpitu prezydenckiego tupolewa, wydobywający się z worka z ciałem brata Jarosław Kaczyński zagrzewa liberalną część społeczeństwa do nienawiści, bo to ona go odżywia, dzięki niej rośnie. A nowy polski hymn to kiczowata oazowa piosenka o władzy ("Królem jesteś")” – zauważyła w Polityce Aneta Kyzioł.
„Legnicki „Hymn narodowy” smakuje słodko-gorzko niczym wyjęty z popiołu gorący ziemniak, syci miąższem, lecz parzy dłonie i wargi zwęgloną skorupą. Nie jest scenicznym arcydziełem, ale to jedna z najciekawszych propozycji rozmowy z artystami o Polsce. Oczywiście jeśli jeszcze chcecie rozmawiać o Polsce i oglądać niezakłamanych artystów” – ocenił Leszek Pułka w portalu Teatralny.pl.
Sztuka jest czwartym autorskim dramatem Przemysława Wojcieszka zrealizowanym w legnickim teatrze po spektaklach: „Made in Poland” (debiut na scenie w 2004), „Osobisty Jezus” (2006) oraz „Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza” (2008). Pisali i mówili o niej nie tylko teatralni recenzenci, ale też politycy i publicyści. Nawet ci, którzy przedstawienia nie oglądali. O spektakl spierano się także w polskim sejmie. Tymczasem publiczność oklaskuje aktorskie popisy już w trakcie przedstawienia, a po nim wręcz manifestacyjnie nagradza wykonawców owacjami na stojąco.
Spektakle na legnickiej Scenie Gadzickiego w piątek 17 i niedzielę 19 czerwca o godz. 19.00. Pozostało bardzo niewiele biletów (28 zł/17 zł) na te przedstawienia.