Program został przygotowany do emisji, jednak na polecenie szefów telewizji został w całości zdjęty z anteny. W to miejsce wyemitowano program o charakterze „łatacza dziur”. Przemysław Wojcieszek nie ukrywa wściekłości i oburzenia.
- Było miło, bez żadnych napastliwych pytań, tym bardziej dziwi mnie, że program został "aresztowany". O spektaklu mówiłem bardzo ogólnie, więcej o wyimaginowanym strachu dyrektorów teatrów przed podejmowaniem podobnych, trudnych tematów. Mam wrażenie, że niczego kontrowersyjnego nie powiedziałem. I jeżeli taki rodzaj debaty nie przechodzi w publicznej telewizji, jest to dowodem jej skrajnego upolitycznienia. Generalnie smutne to było bardzo - wszyscy w studiu byli spięci, jakby bali się wychylić i mieli poczucie, że stali się twarzami czegoś, czego kształt kompletnie od nich nie zależy. A "przyczyny techniczne"? To kłamstwo, można między bajki włożyć - skomentował sytuację na łamach "Gazety Wybroczej".