„Czy ja już mówiłam, że nie lubię gdybać i nie angażuje się zbyt szybko? Kłamałam.. Pewnie już się zorientowaliście i wcale was to zapewne nie dziwi. Prawda jest taka, że ilekroć poznam jakiegoś nowego faceta z miejsca chodzę oglądać suknie ślubne i wybieram imiona dla naszych dzieci. No powiedzcie, że wy tak nie robicie? Ta, jasne... znów jedzie mi i strzela, czołg oczywiście.
Tak więc odpowiadając na wasze pytanie byłam mężatką już jakieś osiem razy. Ze strażakiem, z bibliotekarzem, rzeźnikiem. O ten to był ostry jak tabasco. Z muzykiem, księdzem (nie pytajcie nawet), roznosicielem pizzy, ratownikiem na plaży i gejem – to zaledwie wczoraj. Dużo by było pisać o powodach dla których te związki nie przetrwały, może kiedyś w wolnej chwili wam opowiem. Nie lubię rozpamiętywać. Nie będę mydlić wam oczu, że siły rozpadu rozłożyły się równo na pół, bo prawdą jest że wszystkich facetów rzuciłam ja. No dobra roznosiciel pizzy, ten od włosków, mnie rzucił, a z księdzem byłam parą tylko w wyobraźni. Ale tak poza tym to ja ich zostawiałam i koniec. Nieważne, że muzyk sam mnie do tego zmusił, zdradzając mnie dwukrotnie po tygodniu znajomości… No więc sami rozumiecie.”
Bohaterka zmaga się nie tylko ze swoim pechowym, jak twierdzi, życiem, ale także z nadopiekuńczą matką, która chciałaby swoją trzydziestoletnią córkę zobaczyć w sukni ślubnej. Mówią, że jaka matka taka córka, więc czytelnicy mogą się spodziewać, że również nestorka Star nie należy do kobiet nobliwych, co oczywiście ubarwia historię. Reasumując, opowieść jest historią o kobiecie, w której każda nas może odnaleźć kawałeczek siebie.
Magdalena Trubowicz, mieszkanka Winnicy, zadebiutowała na rynku wydawniczym w 2014 roku pozycją zatytułowną "Kod przeznaczenia".