Tymczasem źródła takiego stanu rzeczy - nazwijmy to - estetycznego niedorozwoju znajdujemy w miejscu zgoła powołanym do edukacji i ochrony dziedzictwa kulturalnego, jakim jest Muzeum Miedzi. O co chodzi? Już wyjaśniam za pomocą geografii i historii.
Przenosimy się do magicznej Florencji około 1440 roku, genialny rzeźbiarz Donatello pokazuje Medyceuszom swoje ostatnie dzieło „Dawida”, biblijnego króla, który jako pasterz za pomocą procy pokonał terminatora Goliata i właśnie obciął mu mieczem głowę, a teraz pozuje w ten sposób, że oparł nogę na obciętej głowie Goliata. Donatello odlał w brązie Dawida, pokazując w sposób doskonały po raz pierwszy od czasów średniowiecza, piękno ludzkiego ciała w sposób realistyczny, tak, jak uczyli starożytni mistrzowie z Hellady.
Uprzedzam, że pogardliwe stwierdzenie „kopia” w stosunku do legnickiego Dawida, świadczy o braku szacunku do walorów poznawczych, edukacyjnych i estetycznych, jakie to doskonałe dzieło zawiera (oryginał oglądamy w muzeum Bargello we Florencji).
Smaczku, a właściwie niesmaku temu zderzeniu estetycznemu dodaje fakt, że przez szmat czasu, chyba od czasów twórcy muzeum Tadeusza Gumińskiego, Dawid - fatalnie ustawiony na parterze pałacu - traktowany jest jak obiekt z lombardu, czyli depozyt.
Wywołuję to zderzenie, żeby uświadomić legniczanom, że mają prawo do Dawida, którego trzeba uwolnić, po to, żeby przestrzeń estetyczna Legnicy mogła być lepsza, chroniona przed barbarzyńcami, którzy kolejny raz zaatakowali odrywając głowę łabędziowi z XIX wiecznej rzeźby przed ratuszem.