25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.
Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.
Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)
Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych
Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.
Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.
Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności”
Był rok 1980. Do Technikum Budowlanego zdała egzamin wstępny Marzena Kipiel. Pierwsza lekcja języka polskiego – moją uwagę zwróciła śliczna blondyneczka. To była Ona! Uśmiechnięta, serdeczna, z „chochlikiem w oku”. Już wiedziałam, że zaproponuję Jej zapisanie się do Klubu teatralnego 1212. W tym czasie prowadziłam 5 kół zainteresowań. Marzenka działała w nich. Były to: teatralne, kabaretowe, taneczne, recytatorskie i literackie. Czyżby pomyliła się w wyborze szkoły? Po latach, w wywiadach mówiła: „Budowlanka to rockowa szkoła. Wielu absolwentów dostało się na studia zupełnie niezwiązane z budownictwem. Ta szkoła nie niszczyła, ale rozwijała osobowość. Tak zetknęłam się z Bogusią Słomczyńską – polonistką. Ona kształtowała każdego człowieka, bez względu na to, czy miał ochotę na teatr, czy na coś zupełnie innego. Inny rozdział mojej edukacji to zasługa Filomeny Bagińskiej. Wpoiła mi to, że nie umiem, że są więksi, ale są po to, żeby ich pytać. Jeśli nie odpowiadają, znaczy, że są marni”. K. Pfeeiffer „Ale sztuka” („Konkrety” 1993, nr 14).
Jednak czuła się w naszej szkole doskonale, bo ta „buda” nie niszczyła indywidualności. Tak jest do tej pory. Marzenka opuszczała lekcje z przedmiotów zawodowych – po prostu wagarowała. A gdzie można było Ją spotkać? W bibliotece, świetlicy… O dziwo! Zaliczała te wszystkie przedmioty… i otrzymywała promocje do następnej klasy. Członkowie Klubu teatralnego to superdrużyna. Przyjęli Marzenkę pierwszoklasistkę trochę z rezerwą. No i pokazała, co potrafi. Miała zdolności przywódcze. Dziewczyna z inicjatywą. Próby do różnego rodzaju spektakli odbywały się do późnych godzin wieczornych. Na następny dzień wszyscy byli obecni na lekcjach. Wyjeżdżaliśmy do Teatru Polskiego we Wrocławiu, nawet 3 razy w tygodniu. Braliśmy udział w próbach generalnych spektakli, spotkaniach z wybitnymi ludźmi teatru i filmu, wszechnicach teatralnych itp. Marzenka była szczęśliwa, że poznała wielkich twórców teatru i filmu. Przyczyniła się do zdobywania przez nasz Klub czołowych miejsc w Dolnośląskich konkursach „Młodzież poznaje teatr”. Z wizyt w Teatrze Dramatycznym w Legnicy, Teatrze Polskim we Wrocławiu i innych teatrach na terenie całej Polski zapamiętała tę magię teatru, tajemniczą przestrzeń za kurtyną, śledziła przeistaczanie się aktora w bohatera.
Lekcje języka polskiego obfitują w wiele momentów sprzyjających rozbudzaniu u uczniów zainteresowań dramaturgią, wzbogacając ich wiedzę o teatrze. Już samo głośne czytanie z podziałem na role zmusza uczniów do aktorskiej ekspresji, dbałości o akcent, kulturę słowa, do „wżywania się” w odtwarzaną głosowo postać. Marzenka bardzo lubiła te lekcje. Czytała dużo. W czasie lekcji „kłóciłyśmy się”, dyskutowałyśmy. Marzenka, żeby nie otrzymać oceny niedostatecznej z polskiego, z zadania domowego, uczyła się 3 stron prozy na pamięć np. z powieści „Dżuma” A. Camusa.
Często z podziwem patrzyłam na Maszkę – bo tak Ją nazywaliśmy, jak z zespołem przygotowuje się do naszej działalności artystycznej w różnych zakresach. Marzenka brała udział w ogólnopolskich konkursach recytatorskich, teatralnych, tanecznych, literackich itp. Zdobywała indywidualne nagrody i wyróżnienia. Ogólnopolskie „Forum Sceny Polskiej” w Poznaniu i Festiwal Harcerski Sztuk Teatralnych w Kielcach przyniosły nam ogromny sukces zauważony i doceniony przez teatrologów i profesjonalnych aktorów. Wystawiliśmy, w ramach Forum i Festiwalu, spektakl poświęcony aktorom „W świetle punktowego reflektora”, wg naszego scenariusza. Maszka odgrywała jedną z głównych ról. Takich sytuacji, które do dziś budzą emocje, było wiele. Wyjazdy do teatrów w całej Polsce, nocne powroty, przegadane chwile, emocjonalne dyskusje, osobiste wynurzenia – to nas scalało. Maszka „żywa jak iskra”. Jej bezpośredniość była cenna… Może niektórym nie podobało się, ale po jakimś czasie twierdzili: „Marzenka miała rację!”
Tyle łączy nas wspomnień! Nie sposób w kilku zdaniach opisać pobytu Marzenki w szkole i poza nią. Przyjaźń nasza była niezniszczalna, trwała do ostatnich dni. Nie wyobrażam sobie tego, że już nigdy nie usłyszę Jej głosu w słuchawce. Często dzwoniła w nocy, z planu zdjęciowego i czyniła mi „wymówki”, że nauczyłam Ją kultury języka, zachęcałam do czytania dzieł literackich… Miała pretensje do całego świata, że „niechlujstwo językowe” zagościło na dobre w naszym społeczeństwie. Gdy pasja, którą zaraziłam moich uczniów, wzbogaca ich osobowość o wartości estetyczne, czuję się wystarczająco wynagradzana za trudy kierowania zespołem artystycznym. Cieszy mnie fakt, że Marzenka trwała w tym zawodzie aktorskim.
Ostatnio pisała pamiętnik. Wieczorami, a nawet nocą czytała mi jego fragmenty… Kiedy otrzymała rolę w „Behawioryście”, zadzwoniła do mnie z planu filmowego, tajemnicza, rozradowana: „zgadnij, z kim gram w tym filmie…?” Od razu domyśliłam się – „z Robertem Więckiewiczem”. No i porozmawiali o mnie – o „Słomce”. Robert wyznał Jej, że już miał dosyć słuchania o „tej, wspaniałej, nietuzinkowej, oryginalnej Marzence Kipiel”. Marzenka przez całe życie zawodowe pamiętała o szkole. W minionych latach niejednokrotnie uświetniała uroczystości szkolne swoją obecnością, a także swoimi występami. Podziwialiśmy Jej bezinteresowny udział w wydarzeniach szkolnych. W ostatnich latach życia dzielnie walczyła z chorobą, znosiła trudy i przeciwności losu. Z ufnością patrzyła w przyszłość. „Wzruszenie ściska mi krtań”, jak mówi poeta i tak czułam się 9 czerwca.
Pamiętam Marzenę, jako pełną energii, humoru postać. Pamiętam graliśmy taki tekst Bogusławskiego „Axur król Ormus”. Ja grałem króla, a Marzena została obsadzona jako moja mordercza prawa ręka. Jako mój adiutant główny i wtedy też zobaczyłem Marzenę, która ma ogromny potencjał aktorski. Najbardziej to mi chyba szkoda tego, że tp, że była Halinką Kiepską, z czego się wywiązała znakomicie i cudownie, że to też pozamykało jej jakieś inne drogi. Tego mi najbardziej żal, ale myślę, że ona tam gdzieś po drugiej stronie zorganizuje, jak nie koncert, to na pewno jakiś fajny spektakl. Bardzo, bardzo, bardzo mi jej szkoda.
Tak, naszą znajomość można by nazwać przyjaźnią, ale to było zgoła coś innego, trudnego do jednoznacznego zakwalifikowania. Byłyśmy sobie bardzo bliskie, a jednocześnie wobec siebie zdystansowane. Toczyła się między nami walka na słowa, o każdy głos w dyskusji, jaka trwała czasami ponad dwie godziny. Marzena lubiła mówić, ja też, więc to była swojego rodzaju rywalizacja. Trudna, bo moja adwersarka była bardzo emocjonalna, uparta, polująca na każde moje słowo jak myśliwy na zwierzynę. Chciała mnie złapać na jakimkolwiek błędzie językowym i gdy raz się Jej udało, triumfowała. Nasze rozmowy nigdy nie były banalne, o byle czym. Marzena, bardzo inteligentna, bystra, galopująca w wywodzie, miała wiele do powiedzenia, więc żeby Jej nie zirytować, musiałam być uważna, tym bardziej że w Jej opowieściach było mnóstwo dygresji. Nasze dyskusje nazwałyśmy grą w ping ponga.
Marzena była znakomitą aktorką. Nie tylko na planie, ale także w codziennych sytuacjach. Lubiła zaskakiwać! Często myślami wracam do zabawnego wydarzenia sprzed niemal 20 lat. W moim mieszkaniu pojawiła się małżeńska para, która zmieniała wodomierze. Marzena w fartuszku otworzyła im drzwi i od progu udawała, że jest moją gosposią. W tym czasie udzielałam korepetycji w pokoju i słyszałam, jak im opowiada, że u nas pracuje, że tak dorabia, że pani (to o mnie) jest zajęta, zaraz przyjdzie pan (mój mąż), więc proszę robić swoje, a ja przygotuję kotlety. Państwo J. (do dzisiaj pamiętam ich nazwisko) wiedzieli, że to serialowa Halinka, ale z drugiej strony, mocno zdezorientowani, milczeli, nie poddając w wątpliwość Jej słów. Gdy wszedł mój mąż, Marzena w pokłonach zapewniała go, że za chwilę będzie obiad, tylko państwo wymienią wodomierze i pan musi poczekać. Michał w mig zrozumiał, że „coś tu jest grane” i też udawał. Musiałam interweniować. Wszystko zostało wyjaśnione. Państwo J. zaczęli się śmiać, trochę ze swej naiwności, a trochę z całej sytuacji, a moja „pomoc domowa” była zachwycona! Cała Marzenka – psotnica!
Kochaliśmy Ją! Wszyscy będziemy za Nią tęsknić…
Nie miałyśmy dobrych relacji, nie będę tego ukrywać bo większość to wie.
Moja jedyna siostra i zawsze siostra. Jak byłam mała zawsze mnie broniła i manto spuszczała każdemu kto mi krzywdę zrobił. Zawsze mówiła że mnie nienawidzi, ale kocha i nigdy nie pozwoli żeby ktoś mnie skrzywdził. Mądra, inteligentna, uparta...Kocham Ciebie Marzis.
Redakcja portalu Lca.pl: „Baba z sąsiedztwa”
Nasze zawodowe drogi często się krzyżowały, bo chętnie Marzena dzieliła się z legniczanami swoim czasem. Można było ją spotkać na imprezach charytatywnych w mieście, spotkaniach autorskich i konkursach. Mimo że sama dzieci nie ma, bo jak mówił „Bozia nie dała”, kochała je i spotykała się z nimi zawsze, kiedy była ku temu okazja. Jej wielką miłością były zwierzęta. Zawsze podkreślała, że kocha Legnicę i to jest jej miejsce na ziemi. Cała Polska znała ją jako Halinkę Kiepską, nam mówiła, że jest zwykłą „babą z sąsiedztwa” i taką ją zapamiętamy, życzliwą, szczerą do bólu, kiedy było trzeba i zawsze uśmiechniętą.