- Bardzo często jeździmy nawet po małych wioskach i jest bardzo miło. Mało tego, nasz cały rodowód bierze się z małych wiosek, bo cały repertuar był zaczerpnięty od mieszkańców wsi. Pierwszym naszym klanem była rodzina Zdrzalików, nieodżałowani Janina i Kazimierz ze Strykowic Górnych, z enklawy w Puszczy Kozienickiej, więc wieś jest naszą inspiracją – mówi Maciej Świątkowski.
- To, co robimy, to muzyka autorska w stu procentach. Pewne wyobrażenie, taka nasza imaginacja, wariacje, impresje na temat. Uprawialiśmy różne formy i gatunki muzyki i w tym się realizujemy, bo po pierwsze jest nam to bardzo bliskie źródłowo, po drugie, niezwykle wdzięczne do nieskończoności różnych motywów wariacji i interpretacji i odnajdujemy w tym i przestrzeń i część siebie i wolność, a jednocześnie możemy bez kompleksów pokazywać to światu, jako coś niezwykle oryginalnego. Coś, co było tu przez wieki przekazywane pokoleniowo i po wojnie nastąpiła pewna zmiana pokoleniowa, cywilizacyjna i kulturowa i nastąpiła pewna przerwa w transmisji, tak bym to ujął. Wykorzystując pewną lukę, dopisujemy kolejny rozdział – dodaje muzyk.
Kapela ze Wsi Warszawa właśnie wróciła z Irlandii. Zespół da kilka koncertów w Polsce i wyrusza do Niemiec. Muzycy mówią, że był czas, kiedy byli bardziej popularni za granicą i w latach 2023-2010 byli właściwie na emigracji. Na szczęście już wrócili i z powodzeniem koncertują w kraju.
W Kunicach zaprezentowali repertuar przede wszystkim z ostatniej płyty „Uwodzenie”, w której zespół daje się ponieść nurtom rzeki, inspirując się tak Wisłą, jak i Urzeczem - historycznym podwarszawskim mikroregionem etnograficznym, rozciągającym się po obydwu brzegach Wisły. Impulsem do powstania płyty było skomponowanie przez kapelę w 2019 roku muzyki do filmu dokumentalnego „Zaginione Urzecze” w reżyserii Adama Rogali i zdjęciami Wiktora Strumiłło. Film jest dołączony do albumu.
- To kraina przepiękna od Warszawy aż po Czersk. O dawne porty rzeczne, gdzie wykształciła się na przestrzeni wieków pewna autonomia kulturowa, językowa, muzyczna i rolna. Pojawili się tam Olendrzy, którzy przybyli z krajów Północnej Europy, głównie północnych Niemiec, Holandii, dzisiejszej Belgii i Luksemburga i stworzyli od nowa pewną przestrzeń do uprawy ziemi wzdłuż rzeki, czego nie znali wcześniej mieszkańcy tych terenów. Przywieźli ze sobą mnóstwo owoców, na przykład słynne jabłka grójeckie z Holandii, słynne mazowieckie wierzby wpisane w nasz pejzaż, bez których nie wyobrażamy sobie Chopina – opowiada Maciej Świątkowski, zachwycając się wierzbami szumiącymi nad Jeziorem Kunickim.
Wierzby uwiodły niewątpliwie muzyków Kapeli ze Wsi Warszawa. Uwiodła ich także działalność Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kunicach i szefa instytucji.
- Bardzo wiele jeździmy i jesteśmy pod wrażeniem Kunic, bo nie ma ośrodków kultury, które byłyby tak aktywne i ambitne i proponowały tak różnorodny repertuar. Zazwyczaj pokutuje opcja „inżyniera Mamonia”, czyli zapraszamy tych, których znamy i możemy przy nich śmiało zjeść kiełbasę, a tu jest niezwykle. Gdyby ode mnie to zależało, gdybym był w ministerstwie kultury osoba przyznającą odznaczenia, nadałbym Jackowi Stacewiczowi specjalny medal Gloria Artis i Krzyż ku Chwale Ojczyzny – podsumowuje.
Koncert Kapeli ze Wsi Warszawa był niezwykłym wydarzeniem. Repertuar zespołu dowodem, że w piosence ważne są słowa, a w odbiorze ważne, by tych słów słuchać z otwartą głową.