Podczas spotkania dziennikarz odpowiadał m.in. na pytania dotyczące znaczenia tytułu książki. Publicysta podkreślał, że w zasadzie nie wiadomo, czym jest koniec świata, co on oznacza, jak nastąpi i ile będzie trwał. - Ile potrzeba czasu, by wszystko co zostało stworzone przez Boga
w siedem dni lub kilkaset milionów lat, jak to ma miejsce w kosmologii wedyjskiej, zostało zniszczone? – zastanawiał się publicysta.
Sformułowanie koniec świata jest użyte metaforycznie, nie wiadomo czym jest, ale prawie na pewno wiadomo, że stanie się to za sprawą człowieka.
Książka to zbiór porad warsztatowych dla dziennikarzy, refleksji na temat tego zawodu i opisy doświadczeń słynnych korespondentów, często w formie anegdot.
Publicysta w swoich wypowiedziach nawiązywał także do przeszłych i obecnych konfliktów zbrojnych. Wiele miejsca poświęcił także na rozważania o dzisiejszej sytuacji Ukrainy.
Mroziewicz, pytany o znaczenie zawodu korespondenta w świecie wszechobecnych mediów,
z uśmiechem odpowiadał – Przyszłość dziennikarzy jest wspaniała. Zmieniła się wojna, zmienia się też praca korespondentów. Podstawowym zmartwieniem korespondenta wojennego dzisiaj jest to,
że musi wiedzieć więcej niż jego kolega z czasów II wojny światowej – mówił o zmieniających się warunkach pracy korespondentów.
Autor książki podkreślał także, że z największych opresji podczas pobytu w miejscach konfliktów ratował go uśmiech i optymistyczne nastawienie.