„W obskurnej, mrocznej hali stosy kartonów i gazet. Melina. Sekta wielbicieli borygo? Ekscelencje śmietników. Może ci, którzy w ostateczności chronią się przed nami do schronisk Brata Alberta. Częściej na kolejowe dworce. Nie chcą prawdy świata. Chcą żyć. Pomysł, aby ukazać pierwszych chrześcijan we współczesnej scenografii okazał się niezwykle skuteczny estetycznie i intelektualnie. Błyskotliwy tekst i świetne role” – pisał o tym przedstawieniu w Gazecie Wyborczej kulturoznawca i krytyk teatralny Leszek Pułka.
„Co mają zrobić ci, którzy nie widzieli? Jakiej ofiary wymaga miłość Boga? Czy Szaweł (Przemysław Bluszcz) postąpił słusznie, idąc na śmierć za wiarę? Czy słusznie odtrącił miłość Druzylli (Katarzyna Dworak), aby żądzą nie mącić głoszenia miłości Bożej? Wśród tych pytań wydzieranych z gardeł, przerywanych rykiem policji, zabawami pijaczków "w nurka" - pije z flaszy ten, kto wstrzymawszy oddech wytrzyma najdłużej - tylko miłość poraża. O pierwszej mówi Szaweł. Drugą oglądamy przez łzy Druzylli”.
„Bardzo gęsty tekst. "Nie zobaczy piękna, kto miał krew na rękach" - krzyczy Barnaba (Paweł Wolak) do Szawła. Czy Bóg może do nas przemawiać ustami zbrodniarza? "Gdybym miłości nie miał, byłbym jak miedź brzęcząca" - odpowiada niemal bezradnie Szaweł. Nawet gdy przemieni wodę w wino, nie uwierzą mu. Prawda Boga i prawda człowieka nie są tożsame. To, że prawda Boga bywa równie bolesna jak ludzka, widać w scenach przemocy”.
Zarówno w Legnicy jak i w trakcie licznych podróży po Polsce, ten wzruszający spektakl zawsze grany jest w silnie zdegradowanych lub improwizowanych przestrzeniach. Tak będzie i tym razem. Wraz z upływem lat zmieniała się obsada wielu ról. W roli tytułowej zawsze jednak oglądamy Przemysława Bluszcza. Niezmiennie. W jednej z ról także Zbigniew Waleryś, aktor doskonale znany legnickiej publiczności teatralnej, nagrodzony ostatnio przez TVP Kultura prestiżową Gwarancją Kultury za rolę w filmie „Papusza”.