Początkowo Stefan Chabrowski próbował swoich sił w abstrakcyjnej grafice. – Różnie w życiu artysty bywa, już podczas studiów młodzi adepci muszą sprawdzić się w różnych odmianach sztuki – wspomina artysta. – Tworzyłem symboliczne grafiki, parałem się linorytem, malowałem akty i portrety, ale naprawdę pokochałem pejzaż i można śmiało powiedzieć, że pozostałem mu wierny przez tyle lat.
Artysta często bierze udział w plenerach plastycznych. – Zjeździłem już całą Polskę, ale szczególnie ciepło wspominam pobyt w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. To wyjątkowe miejsce, do którego pałam ogromnym sentymentem, chociaż ostatnio zapuszczam się już w inne rejony kraju, bo Jurę znam jak „własną kieszeń” – dodaje malarz. Ostatnio Stefan Chabrowski bywał w okolicach Gorzowa, Zielonej Góry, Dyszna (kilka kilometrów od Dębna). – Zauważyłem tam piękne drzewa, m.in. rosłe dęby. Widok bardzo mnie nurtował i wiedziałem już, że ten obraz nie pozostanie mi obojętny – kontynuuje artysta. – W takich sytuacjach najczęściej sięgam po kartkę i ołówek i wykonuję około czterech szkiców dla jednego obiektu. Z kolei w innym miejscu urzekła mnie plantacja mieczyków. W swoim życiu widziałem je wielokrotnie, ale nigdy nie wprawiły mnie w takie osłupienie. Musiałem je przenieść na płótno.
Obrazy Stefana Chabrowskiego kryją w sobie najprawdziwsze oblicze natury, tej dzikiej i nieobliczalnej, ale jednocześnie dającej bezpieczeństwo i ukojenie. – Z przyrodą tak już jest, że zachwyca, zwłaszcza jest naturalność, dziewiczość – wyjaśnia Chabrowski. – W moich pracach dominuje ciemna kolorystyka, nawet mroczna, ale nie brakuje w obrazach miękkości.
W zależności od wielu czynników, takich jak nastrój artysty, skomplikowanie obiektu przenoszonego na płótno, obrazy powstają w różnym czasie. – Jeden tworzę 5 dni, a inny maluję na raty. Podchodzę do sztalugi, machnę kilka razy pędzlem i odchodzę. Po pewnym czasie wracam, bo mam dobry pomysł na rozwiązanie artystycznego problemu i dokończenie dzieła. Nic na siłę, w prace wkładam serce, więc proces twórczy musi potrwać.
Stefan Chabrowski przez 50 lat artystycznej pracy wciąż szuka, wnikliwie patrząc. – Bez udawania i pseudoartystycznych rewelacji, dobrze się czuję wśród nieskażonej ludzką stopą przyrody, takie obrazy warte są zapamiętania w tej szybkiej, codziennej gonitwie – podsumowuje malarz.
79-letni artysta prowadzi spokojne życie w Częstochowie. – Wstaję rano, jem śniadanie i wychodzę z domu. Spokojnym krokiem przemierzam wnętrza trzech podwórek i docieram do pracowni. Tam panuje nieład, jak to u artystów – opisuje z uśmiechem Stefan Chabrowski. – Pracuję stojąc przed sztalugą. Około godz. 12 wracam do domu na obiad, a później ponownie idę do pracowni. Tak wygląda moja codzienność, na którą nie narzekam. Przez 50 lat tylko 7,5 roku byłem pracownikiem etatowym. Teraz uprawiam wolny zawód i dobrze mi z tym.
Wystawę „Polski pejzaż. Malarstwo Stefana Chabrowskiego” można oglądać w Muzeum Miedzi. Ekspozycje pochodzą ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubskiej w Zielonej Górze i kolekcji autora.