Od dziesięciu lat koniec wakacji w Kunicach wieszczy festiwal reggae. Nie zdarzyło się, żeby podczas zabawy przy muzyce rodem ze słonecznej Jamajki słońca brakowało nad Jeziorem Kunickim. Wprawdzie podczas jubileuszowej odsłony Reggae nad Jeziorem promienie słońca przebijały się z trudem przez gęstwinę chmur, jednak nie brakowało ich w sercach tych, którzy bawili się pod sceną.

Zestaw jubileuszowy, przygotowany przez Jacka Stacewicza, dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kunicach, zaspokoić mógł gusta największych koneserów tego rodzaju muzyki. Zagrały formacje I Grades, Shashamane i gwiazda Mesajah.

- Dla nas najważniejsze jest to, żebyśmy nie wpadli w sztampę, żeby impreza nie stała się komercyjna. Chcemy utrzymać taki kierunek działania, żeby ludzie przychodzili i bawili się tak jak dzisiaj i tak jak na wszystkich poprzednich imprezach. To dziesiąty festiwal. Cieszymy się, że nieprzerwany. Udało nam się w ubiegłym roku wstrzelić w okienko covidowe i jako jeden z nielicznych festiwali nie mamy przerwy– podsumowuje Jacek Stacewicz, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kunicach.

- Myślę, że dobrym pomysłem jest też impreza towarzysząca festiwalowi, czyli Kunicki Bieg Reggae, który z roku na rok także ściąga coraz więcej ludzi – dodaje.

- Kunice są ewenementem, i to widać zarówno na festiwalu szant i reggae. To nikt nigdy nie wysilał się na jakąś pseudo ideologię. Nikt tu nie próbuje pokazywać, że jesteśmy lepsi czy inni od kogoś. Nie tworzy ideologii, która by wskazywała, że jesteśmy tak specyficzni, że cała reszta świata jest inna. To rejsowe wydarzenia, tworzone, żeby inni się dobrze bawili i to spowodowało, że to jedne z nielicznych imprez, które jeszcze prowadzę – dodaje Tomasz „Emeryt” Lenart, prowadzący obydwie imprezy.

- Kunice są marką wśród wykonawców. Im dłużej trwa wydarzenie, tym bardziej idzie to w świat. Poczta pantoflowa działa i muzycy lubią tu przyjeżdżać i zwłaszcza po zmianie miejsca, chwalą, że jest tu „zawodowo” – dodaje „Emeryt.

Festiwal Reggae nad Jeziorem to druga po mającym już trzydziestoletnią historię Festiwalu Szanty Kunice. Nad Jeziorem Kunickim rozbrzmiewa także od kilku lat muzyka folkowa, którą prezentują kapele ludowe z okolicznych miejscowości. W miarę jedzenia jednak apetyt rośnie.

- Mamy już pomysł na organizację kolejnego festiwalu, mamy, bo wszystko co odbywa się w Kunicach, to efekt wspólnej pracy całej ekipy Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu. To pomysły wszystkich, a ja nie przeszkadzam w ich realizacji, to ludzie, którzy pracują tu, a ja jestem tylko dodatkiem. W ciągu dwóch lat nad jeziorem będzie można posłuchać muzyki, o której mówi się, że to „korzenie, a cała reszta to owoce” – zapowiada tajemniczo Jacek Stacewicz.